Gosia Mularska
Niech świat o mnie usłyszy!
Pierwszą „szkole życia” dostała już w podstawce. Gdzie traktowana była z pogardą rówieśników, gdzie każdego dnia wylewała się na nią fala hejtu. Już wtedy postanowiła utrzeć nosa i pokazać, że mimo krytyki będzie w stanie osiągnąć sukces.
Gosia zaczęła z nową czystą kartką. Nowe środowisko pozwoliło zapomnieć o tym co było złe. Jak sama mówi, zaczęła wtedy naprawdę żyć i cieszyć się życiem. Również wtedy pojawił się on -Kamil, przyszły mąż Gosi. To była prawdziwa, szalona miłość, taka jak w filmach, taka o której marzy każda dziewczyna. Spędzali każdą wolną chwilę razem, planowali przyszłość i dorosłe życie. Oboje wzajemnie motywowali się do postawienia pierwszych, poważnych kroków zawodowych. Postanowili związać się z branżą beauty. Gosia ukończyła studia kosmetyczne i szkołę wizażu, a jej partner marzył by mieć swój salon barberski.
Kamil oświadczył się na wakacjach w Chorwacji. Podróżowali po Europie zapakowanym po brzegi samochodem i planowali ślub. To były ostatnie beztroskie, studenckie wakacje.
Pierwszą profesjonalną maszynkę do strzyżenia Kamil dostał właśnie od Gosi w Sylwestra, by Nowy Rok zacząć od spełniania zawodowych marzeń.
Sielanka nie trwała jednak długo. Pół roku po ślubie, który był najszczęśliwszym dniem w ich życiu, u Kamila zdiagnozowano trudny w leczeniu nowotwór złośliwy.
Zaczęli szukać szpitala, gdzie możliwe było rozpoczęcie leczenia tego typu nowotworu. Udało się, dostali się do Szczecina. 800 km od domu. Tam Kamil przyjmował chemioterapię, radioterapię i przechodził większość operacji. Przed pierwszą chemią lekarze powiedzieli, że nie będą mogli mieć dzieci. Szybko zamrozili komórki, jak się okazało później nie potrzebnie, bo Gosia była już w ciąży.
Kamil nie był zdolny do pracy, nie otrzymywał również żadnego zasiłku. Coraz więcej czasu spędzał w szpitalnym łóżku. Cała odpowiedzialność za utrzymanie rodziny spadła na Gosię. Wiedziała, że nikt nie zatrudni kobiety w ciąży, więc zdeterminowana założyła swój salon urody, który prowadzi do dziś. Pracowała do ostatniego dnia przed porodem, a po porodzie już po tygodniu wróciła do pracy. Zdawała sobie sprawę, że musi utrzymać całą swoją rodzinę.
Kilka dni przed porodem Kamil zadzwonił i powiedział, że po mino początkowego sukcesu operacji sytuacja jest bardzo ciężka. Wdało się zakażenie i trzeba jak najszybciej amputować mu nogę. Odkładanie tej decyzji może grozić śmiercią. Załamana Gosia powiedziała tylko jedno: „Przyjedź, chcę urodzić z Tobą, co będzie później, zobaczymy”
Udało się, mąż Gosi wypisał się na chwilę ze szpitala i zabezpieczony lekami towarzyszył jej podczas porodu. Gdy wziął ich małego synka na ręce powiedział: „Jestem zdecydowany, chce amputacji, chcę dla niego żyć!”
Kamil był dla niej oparciem, herosem. Dzięki niemu i dla niego robiła to wszystko.
Sytuacja finansowa była fatalna. Jako pracująca młoda mama, mająca na barkach utrzymanie rodziny i ciężko chorego męża Gosia stanęła pod ścianą. Mimo całej swojej dumy, ambicji i zaradności musiała poprosić ludzi o wsparcie finansowe za zakup protezy dla męża, korzystając z internetowego portalu dla osób potrzebujących.
Kolejne badania nie przynosiły dobrych wieści, nowotwór postępował dając następne przerzuty. Marzenia o karierze zawodowej pomału odchodziły na drugi plan. Praca, która miała być pasją, stała się koniecznością, by utrzymać rodzinę.
Kamil zmarł dzień po 4 urodzinach ich syna. Gosia pozostała sama z firmą, pracownikami, kredytami i małym dzieckiem. Postanowiła kontynuować marzenie jej męża i oprócz swojego salonu kosmetycznego zajęła się również prowadzeniem Salonu barbrskiego, który był tak bardzo ważny dla jej męża.
Pandemia, inflacja i wojna na Ukrainie bardzo uderzyły w branżę beauty. Jednak Gosia nie poddała się i cały czas prowadzi obie firmy.
O czym dziś marzy? O tym, by jej ciężka praca, pasja i zamiłowanie do kosmetologii zostały docenione – „Niech świat o mnie usłyszy.”
Najbardziej motywuje mnie…. Mój syn
Najważniejsze w życiu jest…… spędzanie czasu z osobami które kochamy, poświęcanie im wystarczającej ilości czasu
Moją największą dumą jest… siła mojego charakteru
Każdego dnia o poranku…. Czuje wdzięczność za to co mam i ile przeszłam
Szczęście daje mi… możliwość pomocy innym.
Nie bój się pomagać!